30 lipca, 2020

Część 3. Jedzenie Intuicyjne i samoakceptacja

Jedzenie intuicyjne poznałam w takim miejscu mojego życia, gdy nie mogłam już dłużej rwać w piekle ortoreksji, zakazów i walki z ciałem. To trwało już za długo i nie umiałam sobie wyobrazić stracenia kolejnych lat życia.

Ta historia sięga moich pierwszych wspomnieć. Czasami słyszę, że by jeść intuicyjnie, trzeba się tego nauczyć w dzieciństwie. Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Nie trzeba! Dzieciństwo i wczesna młodość nie minęły mi pod znakiem jedzenia intuicyjnego. W domu nikt nie dbał o jedzenie. To, co wyniosłam z domu przyczyniło się do wszystkich żywieniowych problemów, z którymi zmagałam się przez większość życia.

W domu jadło się byle jak. Ignorowanie głodu było tak samo normalne jak ignorowanie sytości. Tylko dlatego, że było się głodnym nie oznaczało, że jest czas na jedzenie albo że jest co jeść. Kiedy ten czas na jedzenie już przyszedł i jeszcze pojawiło się coś smacznego, no to należało zjeść ile weszło. Zanim ktoś inny skończy. Nie wiedziało się, co będzie jutro.

W chwilach beznadziejności albo by nagrodzić się po ciężkim dniu pracy, mama czasami proponowała zakup wielkiego worka ciastek albo orzeszków ziemnych. To była chwila zapomnienia. Można się było najeść. To wszystko skończyło się gdy miałam 12 lat i w końcu uwierzyłam dorosłym, że to ja sama, z własnej winy się utuczyłam, więc czas to naprawić. Zawsze wychowywano mnie w przeświadczeniu, że mam sobie radzić sama. I poradziłam sobie, o czym przeczytasz w:

Część 1. 18 lat odchudzania i Obsesji

Cześć 2. Ortoreksja

18 lat poświęconych ciągłym dietom i ortoreksji nauczyło mnie, że jedzenie jest moim największym wrogiem a moje ciało jest zepsute. Jak można tak ciągle być głodnym, nie móc się powstrzymać przed jedzeniem gdy to się pojawi na stole no i tyć od samego patrzenia na niedietetyczne pokarmy!

Do jedzenia intuicyjnego podchodziłam wygłodzona, nieznająca doświadczenia normalnego jedzenia. Komfortowy głód i komfortowa sytość nie istniały w moim słowniku. Moje żywienie było całkowitym zaprzeczeniem jedzenia opartego o intuicję. Dodatkowo zmagałam się z BDD – dysmorficznym zaburzeniem cielesnym, przez co patrząc w lustro widziałam jedynie potwora.

I ja, która życie poświęciłam uczeniu się dietetyki, zasad zdrowego żywienia i najlepszych metod odchudzania, wiedziałam, że jeśli nie nauczę się jeść intuicyjnie i nie znajdę sposobu na akceptację siebie to nie ma dla mnie przyszłości. Przyszłość pod znakiem depresji, nienawiści do ciała i nieustającego głodu, zupełnie do mnie nie przemawiała. Tak była przeszłość, dobrze to znałam. Chciałam innego życia.

I tak weszłam w kolejny etap życia, który wymagał ode mnie wielkiej odwagi by pójść w miejsce całkowicie nieznane. Ale dzięki temu jestem teraz tutaj i mogę wziąć za rękę każdego, kto tak jak ja, chce zacząć żyć normalnie.

Kiedy dzisiaj patrzę na to, jak zaczynałam naukę Jedzenia Intuicyjnego, jestem dla siebie samej pełna podziwu. Nikt o tym jeszcze nie mówił. Nie było żadnych wskazówek. Jedna książka po angielsku. Musiałam:

– nauczyć się rozumieć głód i sytość,

– wybić sobie z głowy to, że istnieje jakaś cudowna nieznana jeszcze przeze mnie dieta, która będzie tą ostatnią która w końcu mnie uratuje,

– stawić czoła najbliższym dla których widok mnie, JEDZĄCEJ jak normalny człowiek wywoływał niemałe zdziwienie,

– nauczyć się walczyć o moje prawo do jedzenia gdy słyszałam że nie powinnam jeść bo tyje,

– nauczyć się pokory, bo cała moja wiedza dietetyczna była nieprzydatna, wszystkiego trzeba się było nauczyć od nowa,

– zrozumieć, że muszę szukać poczucia własnej wartości w tym co robię a nie jak wyglądam,

– zbudować życie, które nie kręci się wokół jedzenia.

Do tej pory nie wiem jak mi się to udało, ale zrobiłam to.

Tutaj znajdziesz grupę w której o tym rozmawiamy: klik

I funpage gdzie publikuję sporo treści: klik

I instagram: klik

Podcast: klik

I jeszcze na YouTube: klik

Moja historia w 3 aktach